Opracowanie rodzinnej historii (Stanisław i Józef Lorczak)

W poszukiwaniu korzeni rodziny Lorczak
Koconia-Goszczowa ... tam gdzie się wszystko zaczęło
Nasza droga na Pomorze
Wrośliśmy w tę ziemię
Potomstwo Adama i Józefy – koleje ich losu
Zakończenie

 


Potomstwo Adama i Józefy – koleje ich losu

Adam i Józefa pobrali się  26 grudnia 1938 roku . Z opowieści  mamy wiemy, że przez ponad rok nie zachodziła w ciążę i była obawa, że nie będą mieli dzieci. Tak się jednak nie stało i w lipcu 1940 roku urodził im się pierworodny syn Stanisław. Oprócz niego na Goszczowi urodzili się jeszcze Józef i Janusz. Pozostałe dzieci rodziły się już w Tucholi. Adam i Józefa mieli razem 12 dzieci, z których 11 żyje.

Stanisław – jako najstarszy syn  po skończeniu nauki pierwszy wyszedł z domu do pracy. Podjął pracę jako nauczyciel w Szkole Podstawowej  w Ostrowitem w powiecie chojnickim. Potem pracował w Kłodawie i Borowym Młynie. Tam w gromadzkiej radzie narodowej pracowała obecna jego żona Krystyna. Aby poznać młodego nauczyciela poskarżyła się komendantowi posterunku milicji w Lipnicy, że jest już koniec września, a nowy nauczyciel nie dopełnił formalności meldunkowych. Zostałem za to ukarany mandatem w wysokości 50 złotych. Mój miesięczny zarobek wynosił wtedy 500 zł. Podczas meldowania się poznałem Krystynę i w dniu nauczyciela bawiłem się z nią na zabawie i odprowadziłem do domu. Tak byłem już w niej zakochany, że kiedy na pożegnanie nie chciała mnie pocałować to chciałem się utopić w pobliskim jeziorze. Ślub wzięli 5 sierpnia 1961 roku w kościele w Borowym Młynie. Krysia mieszkała razem z matką Praksedą Deja. Ojciec Krystyny zaginął w czasie wojny na dalekim Uralu. Z Borowego Młyna przenieśli się do Lipnicy, gdzie Stanisław został kierownikiem szkoły. W 1972 roku przenieśli się do Czerska. Pracował jako kierownik PKS w Czersku, a od 1983 roku otworzył prywatny bar. Pracował w nim do czasu przejścia na emeryturę. Żona przez cały czas pracowała jako sekretarz urzędu miejskiego i w 2002 roku przeszła na emeryturę. Mają dwie córki i dwie wnuczki. W młodości i później wołano na niego Wania, Didi, Bóg, Nes.

Józef – długie lata spędził na Goszczowi  pomagając dziadkom. Do szkoły uczęszczał w Zagórzu. Na Goszczowi otrzymał dość ostre wychowanie. Ostatnią klasę podstawówki skończył już w Tucholi i uczył się dalej na piekarza. To był wtedy dobry zawód w rodzinie, bowiem codziennie był świeży deputat chleba. Potem przeniósł się do Bydgoszczy i pracował jako kierowca w zaopatrzeniu. Tam poznał swą pierwszą żonę Irenę Górską, która była sklepową, a on dowoził do niej towar. Ślub ze względu na pośpiech załatwiła im Krysia w Lipnicy. Urodził im się syn. Potem jednak doszło do nieporozumień i rozwodu. Józef wraca do Tucholi i podejmuje pracę jako taksówkarz. W tym czasie poznaje swą drugą żonę Urszulę Pstrąg. Biorą ślub cywilny i rodzi im się córka. W tym czasie mieszkają już w Wejherowie. Pracuje zawodowo, ale pech nie opuszcza go dalej. Odchodzi od żony Urszuli i zamieszkuje w Luzinie gdzie stawia dom i pracuje w GS. Podczas organizowanej wycieczki  na Jasną Górę poznaje Elżbietę Stachowiak, która była kierowniczką tej wycieczki a on kierowcą zakładowego autobusu. Następnie pracuje na własny rachunek w zakładzie produkcji napojów. Wspólnie z Elżbietą budują drugi dom i tam obecnie zamieszkują. Elżbieta pracuje w banku, Józef jest na emeryturze. Z wszystkimi byłymi żonami utrzymywał i utrzymuje dobre stosunki. W międzyczasie umiera jego druga była żona Urszula. Córka wychodzi za Szweda i zamieszkuje w Szwecji. Józef ma syna Wojtka i córkę Izabelę oraz 3 wnuków. W rodzinie cieszy się dużym poważaniem, jest lubiany. Potrafił pomagać wszystkim. Jest człowiekiem o niezwykle miękkim sercu. Przez nas nazywany był Pelisio.

Jan – od urodzenia był chorowity i nie dawano mu nadziei na długie życie. Jako jedyny z dzieci odbył jazdę furmanką z Goszczowi do Człuchowa. Choroby nie udało się przezwyciężyć i Jan zmarł w wieku 3 lat. Został pochowany na cmentarzu w Tucholi.

Henryk – od najmłodszych lat niezwykle uzdolniony humorystycznie, niespokojny duch. Po ukończeniu nauki w szkole zawodowej pracuje początkowo w różnych zakładach i miejscowościach ( stocznie, PGR, Spółdzielnie). Przenosi się z miejsca na miejsce i szuka różnych przygód. W tym czasie sam lub z kolegami często odwiedza dziadków na Goszczowi. Babcia i dziadek dają jeść i trochę pieniędzy na dalsze jazdy. Zwiedził całą Polskę, wiele zobaczył. Po latach wraca do Tucholi, do rodziny, by w kawiarni „ Wrzos” poznać swą przyszłą żonę. Biorą ślub 14 czerwca 1969 roku. Początki mieli dość trudne, jednak dzięki wspólnemu zrozumieniu, wyrozumiałości i zbliżeniu się do Boga ich sytuacja poprawia się. Wspierając się nawzajem osiągnęli sukces i zadowolenie, choć droga do tego sukcesu usłana była kłopotami. Nie zawsze starczało na życie, na świat zaczęły przychodzić dzieci, zmieniają mieszkanie. Rodzina jako całość jest dla nich najważniejsza. Obaj dzisiaj potwierdzają, że tylko dzięki Bogu i wzajemnej miłości i wsparciu osiągnęli to co mają. Byli i są sobie nawzajem potrzebni. Jako rodzice osiągnęli zadowolenie z wychowania i wykształcenia dzieci. W całym swym dotychczasowym życiu mieli dużo przypadków szczególnych, dających świadectwo ich miłości i wiary oraz przywiązania do Boga. Często w rozmowach rodzinnych opowiadają o tych przeżyciach, łaskach i świadectwach ich wiary, jak np. o synu mającym niedosłuch, ale po pielgrzymce do Lichenia wszystko ustąpiło i do dzisiaj nie ma on już kłopotów ze słuchem. Z sanktuarium w Licheniu łączy ich wiele. Kiedy w Licheniu odprawiano ostatnią z trzydziestu mszy za całą rodzinę i na 10 minut przed kolacją wigilijną urodził im się wnuczek, któremu potem na chrzcie dano imię Adam.  Szczególnie mocno rodzina związana jest również z cudownym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, bowiem w dniu odwiedzin tego obrazu w domu oraz w 15- tą rocznicę ślubu(14 czerwca) urodził im się syn i synowa. Modlitwa jest stałą częścią codziennego dnia w życiu rodziny. Henryk i Krystyna mają czwórkę dzieci i doczekali się już piątki wnuków. Na Henryka w rodzinie wołano Jacek lub papież.

Tadeusz – po odjeździe Józefa trafił do dziadków na Goszczowę i przez długie lata pomagał dziadkom w pracy na gospodarstwie. Tam poznał co to jest praca, nauka w szkole i dorastanie. Miał ciężko. Po powrocie do Tucholi odbywa służbę wojskową w Miedwiu, niedaleko Szczecina. Na przepustce poznaje swą przyszłą żonę Helenę Grochowską  z niedalekiej wsi Kobylanka. Ślub wzięli 19 kwietnia 1969 roku. Z  Tucholi udają się do pracy w Kołbaczu gdzie zamieszkują do dzisiaj. Mają 4 dzieci i 2 wnuków. W rodzinie wołano na niego Kopciuch.

Anna – pierwsza i tak długo oczekiwana córka w rodzinie. Do dzisiaj zresztą nazywana królową, choć nie tylko z tego powodu. Ukończyła szkołę handlową ucząc się zawodu sprzedawcy. Przez długie lata pracowała z jedną z najlepszych sklepowych w Tucholi p. Luptowską. Była potem kierowniczką sklepu, by następnie wybudować własny sklep, gdzie pracuje do dzisiaj. W rodzinie to skarbnica wiedzy o wszystkim i wszystkich, trochę uparta, musząca postawić na swoim, aby jej było na górze. Może z tych powodów bywa czasami w konflikcie z innymi członkami rodziny. Miała szczęście poznać dobrego kandydata na męża Jana Zatorskiego, który pracował jako kierowca na delegacji w Tucholi. Wśród młodszych Janek nazywany bywa „dobrym wujkiem”. W Tucholi kwaterował u babci Kasi w Rudzkim Moście. Babcia Kasia poznała się na jego charakterze i czyniła wszystko aby został mężem Ani. Tak też się stało i wzięli ślub 28 sierpnia 1971 roku. Początkowo mieszkali w małym domku kupionym w Rudzkim  Moście, który sprzedali aby wybudować nowy dom w Tucholi. Mają trójkę dzieci i dwójkę wnuków.

Elżbieta – po ukończeniu szkoły zawodowej pracowała przez  długie lata w zakładzie przetwórstwa warzyw w Tucholi. Poznała się z Janem Zurą, z którym wzięła ślub 25 grudnia 1978 roku. Jan Zura zmarł i obecnie Elżunia jest wdową. Ma dwójkę dzieci i  doczekała się już dwóch wnuczek. W rodzinie wołano na nią Klara. Będąc obecnie na emeryturze udziela się społecznie w Kole Gospodyń Wiejskich, zajmuje się również haftem. Najwięcej czasu musi jednak poświęcić opiece nad mamą. Wszyscy w rodzinie zawsze doceniają to i dziękują jej za to poświęcenie i obowiązek. Wiadome przecież jest wszystkim, że mama jest czasami zbyt „kapryśna i rozpieszczona”. Mieszkają wspólnie w domu w Tucholi. Mamie dużo radości i czasu zajmuje jej prawnuczka Ewunia. To jej oczko w głowie. Kiedy przyjeżdżamy do Elżuni i mamy to najpierw długo musimy wysłuchiwać co Ewunia umie, jak się zachowuje i jaka jest mądra i rozumna.

Maria – trzecia i ostatnia córka w rodzinie,po ukończeniu szkoły przez ponad rok była u dziadków na Goszczowi. Dziadkowie usilnie chcieli ją wydać za rajonego jej tam Foltyna z końca wsi, ale nie doszło do wesela. Maryla opowiadała, że chodziła czasem z nim na zabawy. Po przyjeździe do Tucholi podjęła pracę w masarni, gdzie pracował jej przyszły mąż Zbigniew Kęsik jako brygadzista. Ślub wzięli 24 czerwca 1972 roku. Pamiętam, że będąc kiedyś w Tucholi zobaczyłem pierwszy raz swego przyszłego szwagra, który sprawił na mnie wrażenie człowieka małomównego, bardzo spokojnego. Po ślubie wiele czasu poświęca „swoim” ptakom czyli hodowanym gołębiom. W lotach konkursowych zajmował często pierwsze miejsca. W rodzinie zyskał miano „klucznika”, a koledzy w pracy nazywali go „rachą”. Maryla z rodziną mieszka w Rudzkim Moście. Mają 2 dzieci i czwórkę wnucząt. Maryla w rodzinie wołana była siwa lub szpyrka. 

Bogdan – po ukończeniu szkoły zawodowej podejmuje pracę jako kierowca. Odbywa służbę wojskową ,w trakcie której poznaje swą żonę Janinę Rubaj. Biorą ślub 26 stycznia 1980 roku i  przez pewien czas wynajmują mieszkania w Trójmieście aby wreszcie ukończyć własny dom we wsi Bojano niedaleko Gdyni. Urodziły im się dwie córki bliźniaczki. Bogdan w rodzinie  miał przydomek „Bodzio”.

Kazimierz – po  zawodówce jako wyuczony piekarz-cukiernik podejmuje pracę w piekarni swego ojca chrzestnego Tadeusza Zakrysia. Następnie pracuje w piekarni spółdzielczej. Swą żonę Alicję Flieger poznaje w Tucholi i biorą ślub 26 marca 1978 w Białowieży. Oni to otrzymują do zamieszkania stary dom rodzinny z wszystkimi kłopotami. Wiele pracy i pieniędzy wkładają w jego remont. Kazik to najbardziej pracowity, zdaniem wszystkich, członek naszej rodziny. Pracuje w dzień i w nocy. Mają 1 syna i 1 wnuczkę. W rodzinie wołany był „Milczek”. Przez ostatnie lata jest szczególnie dotykany przez los. W groźnym wypadku bierze udział jego syn Daniel, którego czeka długoletnia rehabilitacja, a żona zapada na nieuleczalną chorobę i umiera 26 maja 2004 roku. Kazik wie jednak, że nie może się załamać, ma dla kogo żyć i pracować. Znany jest z wypieku najlepszych ciast.

Marek – trzeci wyuczony piekarz w rodzinie. W przeciwieństwie jednak do innych piekarzy nie był już tak chętny do pracy w domu po nocce w piekarni. Opowiadają, że najczęściej siadał w oknie i patrzył jak inni pracują. W trakcie służby wojskowej poznaje swą przyszłą żonę Bogumiłę Makowską, która była pracownikiem w kantynie. Ślub wzięli 30 października 1982 roku. Mieszkają w Bydgoszczy – Fordonie. Mają 2 dzieci. W rodzinie nazywany „Chomikiem”. Obecnie jest na rencie, ale dorabia sobie w wyuczonym zawodzie.

Grzegorz – najmłodszy w rodzinie Lorczaków. Po  ukończeniu zawodówki i praktyce zostaje elektrykiem. Podejmuje pracę w spółdzielni wielobranżowej i tam poznaje  swą przyszłą żonę. Pracują w jednym zakładzie. Ślub biorą 24 lipca 1982 roku.  Mają3 dzieci. Obecnie zamieszkują w domu teściów w Wielkim Mędromierzu. Grzegorz pracuje w zakładzie energetycznym. W rodzinie miał sporo przezwisk: przemytnik, babiarz, łysy.W 2002 roku w trakcie jazdy samochodem do Niemiec ma groźny wypadek, leczy się długo, by wrócić do pracy. W rodzinie znany jest również z tego, że jak wchodzi do mieszkania, to zapala wszędzie światło. Jego żona Ewa aktywnie uczestniczy w pracach samorządu jako radna, a także w grupach katolickich.